na dom który wyrósł
w miejsce czeremchy
skomasowany atak przypuściły
godziny i minuty
powypadały z półek kieszonkowe tomiki
jak pisklęta z gniazd
a okiennice odrywając się od ścian
zatrzepotały drewnianymi skrzydłami
mieszkańcy porzucili napoczęte potrawy
wbiegając ze sztućcami w dłoniach
wprost do dźwiękoszczelnych zagajników
gdzie
w ciszy trawili
pozostałe w ustach resztki pokarmu